Prawdziwe oblicze Dubaju - część druga
Wybierając cel podróży, państwo lub miasto, do którego chcemy się udać, na pewno w jakimś stopniu zastanawiamy się, czy jest to destynacja bezpieczna. W moim przypadku nie było inaczej. Moja podróż do ZEA zaczynała się, kiedy to na świecie wrzało zarówno z powodu koronawirusa w Chinach, jak i zamachu na samolot w Iranie oraz gróźb płynących w stronę Dubaju. Obawiałam się ale poleciałam.
Perspektywa zmienia się będąc na miejscu. Skoro już jesteśmy, dolecieliśmy i wszystko wygląda "normalnie" i spokojnie - przecież nic nie może się zdarzyć. Jest to zgubne ale pozawala ukoić stres. No dobrze ale jak to jest w tym Dubaju? Jednym słowem - bezpiecznie. Skąd taki wniosek i czy aby zbytnio nie upraszczam?
To, co podkreśliłam w poprzednim poście i co jeszcze raz chciałabym nadmienić: Dubaj jest miastem wielu kultur i narodowości. Skoro wiele kultur to również wiele religii, poglądów na świat, praktyk, zachowań, nawyków, itd. Nad tym trzeba jakoś zapanować. Innego wyjścia nie ma. I z tym Dubaj radzi sobie moim zdaniem świetnie. Na każdym kroku mamy policję w postaci tajnych służb. Radiowóz z umundurowanymi policjantami widziałam raz podczas kolizji drogowej. Ponad to każdy z nas jest monitorowany przez kamery na ulicach, w metrze, w centrach handlowych, itd. Przy wjeździe do ZEA skanują nam tęczówki oczu. Tak to właśnie działa. Totalna inwigilacja obywateli i przybyszów 24h/doba. Zmalujesz coś - wylatujesz - nie masz powrotu. Z jednej strony można się buntować i uważać to za absurd. Z drugiej jednak należy się zastanowić, czy nadmiar porządku może nam zaszkodzić?
Z tematem inwigilacji wiąże się kilka historii z polskim akcentem. Pierwsza to Polak - Kamil lat 30, który w Dubaju chce świętować swoje urodziny. Impreza ma się odbyć na wydmach (typowy off road). Kamil na wydmy z hotelu udaje się taksówką (nie wyjaśniłam skąd tyle toyot w Dubaju - niezawodni Japończycy opatentowali specjalne pokrywy na silnik chroniące przed pustynnym pyłem). Podczas drogi jak to w Dubaju często, taksówka utyka w korku. Nasz bohater zmuszony potrzebą fizjologiczną udaje się "w krzaki" (dosyć śmiała przenośnia - jak już to chyba pod jakąś palmę). Wyłapuje to monitoring. Taksówkarz zostaje wezwany na policję (był z Pakistanu). Policja odbiera mu paszport z zaznaczeniem, że zwrot nastąpi wtedy, kiedy dostarczy im naszego Kamila. Taksówkarz podjeżdża i czeka. Po kilku godzinach nasz bohater, wybawiony i szczęśliwy wita taksówkarza i dziękuje, że o nim pamięta. Jakież musiało być jego zdziwienie, kiedy po kilkunastu minutach jazdy zamiast w hotelu znaleźli się na komisariacie policji. Tam dostał solidny mandat oraz... wilczy bilet.
Druga historia dotyczy Polaka (nazwijmy do Marek) będącego na wizie pracowniczej. Podczas krótkiego urlopu w Polsce, Marek zamieszcza w mediach społecznościowych niezbyt pochlebny wpis dotyczący Emiratów Arabskich. Po przylocie do ZEA dowiaduje się, że został zwolniony i nikt go już do Emiratów nie wpuści.
Trzecia i ostatnia historia związana jest z fotografią. W Emiratach obowiązuje zakaz robienia zdjęć obiektom strategicznym. Tylko czym są te obiekty strategiczne? Listy takich obiektów nigdy nie było, zachowajmy więc zdrowy rozsądek. Jeśli widzimy piktogram z przekreślonym aparatem - nie ważmy się go zignorować. Polak, inżynier z Krakowa postanawia sfotografować naftoport przy którym takich piktogramów było mnóstwo. Zostaje oczywiście przyłapany na gorącym uczynku. Najpierw wypiera się, że takowe zdjęcia zrobił. Jednakże dowody były niezaprzeczalne - w jego aparacie znalazło się ponad 100 takich zdjęć. Zostaje oskarżony o szpiegostwo. Cała sprawa ciągnie się prawie 3 miesiące. Najpierw kilka dni przebywa w więzieniu na posadzce o chlebie i wodzie. Potem na swój koszt mieszka w hotelach. W końcu rozprawa i wreszcie uniewinnienie ale nie bez kary. Koszt zrobienia stu takich zdjęć wynosi Mateusza 20 tys. dirhamów plus utrzymanie przez 3 miesiące w Dubaju. Mężczyzna co prawda usłyszał wyrok uniewinniający ale zastanówmy się jednak jak wielkim trzeba być fanem takich obiektów, żeby zrobić ponad 100 zdjęć! To daje wiele do myślenia.
I z taką myślą zostawiam Was do kolejnego posta :)
"Bo im dalej, tym lepiej" P.
Komentarze
Prześlij komentarz