Wyścigi wielbłądów ZEA
W jednym z poprzednich postów wspominałam o "trudnych" warunkach dla osób kochających spacery. Wszystko za sprawą braku odpowiedniej infrastruktury. Sprawa jest prosta: przez większość roku w Dubaju, jak i całych Emiratach panują temperatury nie do zniesienia = nikt nie chodzi zatem na spacery = chodniki nie są potrzebne. Jak zatem wyjść na spacer z psem i gdzie się poruszać?
Dość uważnie przyglądałam się temu, co dzieje się na ulicy. Byłam akurat w miesiącach zimowych, w których temperatury są niezwykle przyjemne. Kilka razy zdarzyło mi się udać gdzieś piechotą: do sklepu, stacji metra, czy też po prostu zaobserwować jak żyje to megamiasto. Za każdym razem mijał mnie przechodzień, który miał swój cel, gdzieś się spieszył. Liczba osób spacerujących z pasami wyniosła 0. Przewodnik wyjaśnił mi, że Emiratczycy niechętnie posiadają psy. W ich domach panuje porządek. Pies (kot w zasadzie też) nie jest uważany za zwierzątko czyste, gdyż na swoich łapkach przynosiłby m.i. piasek, którego w mieście leżącym na terenach pustynnych jest całkiem sporo. Autochtoni preferują zatem mniej absorbujące zwierzęta domowe jak rybki czy papugi.
Wyjeżdżając poza granice Dubaju i Abu Dhabi trafimy na tereny pustynne. Warto to zrobić. W innym wypadku Zjednoczone Emiraty Arabskie kojarzyć nam się będą jedynie z kosmopolitycznym miastem. Tutaj na własnej skórze poczujemy jak kilka kilometrów potrafi zmienić dosłownie wszystko. Ogromne wieżowce znikną. Zostaną góry piachu i wielbłądy. Mimo, że zwierzęta te wyglądają na wolne i należące jedynie do otoczenia, jest to tylko złudzenie. W Emiratach wszystkie wielbłądy mają swojego właściciela, żaden nie jest bezpański. Każdy też posiada chip z lokalizatorem. Chcąc nabyć to majestatyczne zwierze, należy udać na na targ wielbłądów (na którym kupić można też inne zwierzęta). O targu nie będę się rozpisywać. Nie jest to miejsce, które chciałabym wspominać. Cóż, chyba za bardzo kocham zwierzęta. Poniżej kilka fotek.
W ZEA bardzo popularną rozrywką są wyścigi wielbłądów. Kiedyś do tego procederu wykorzystywano dzieci, ze względu małe gabaryty oraz niewielką wagę. Stosowano również na szczęście nielegalną już metodę faszerowania nastolatków sterydami opóźniającymi rozwój. Dorosły człowiek wyglądem przypominał dziecko, był lekki przez co nie obciążał wielbłąda podczas wyścigu. Podobnie jak z tematem osłon silników spalinowych, z pomocą znów przyszli obywatele Japonii. Stworzyli roboty, które usadowione na grzbiecie wielbłąda poganiają go do gonitwy. Pilot sterowanego robota nie ma jednak dużego zasięgu. Dość komicznie muszą zatem wyglądać wyścigi, podczas których właściciele zwierzęcia muszą co jakiś czas podjeżdżać swoim najczęściej nowym, drogim samochodem, otwierać okna i sterować biczem japońskiego robota. Niestety tego nie widziałam, nie mam zdjęć i filmu. Wyobraźnia jednak działa dobrze, czego życzę i Wam. Śmiech to zdrowie!
"Bo im dalej, tym lepiej" P.
Komentarze
Prześlij komentarz