Cypr - jedno czy dwa państwa?

Oderwę się od poprzedniego wątku, czyli przepięknej Madery. Niedawno wróciłam bowiem z Cypru ze świeżymi informacjami i przemyśleniami. 

Jeszcze nigdy tak szybko nie podjęłam decyzji dokąd polecę oraz kiedy. Obawiałam się wyjazdu w maju - niepewna pogoda, brak możliwości wejścia do wody (pisałam już tutaj o tym jakim jestem zmarzluchem). Skusiłam mnie jednak bardzo atrakcyjna cena pobytu oraz po raz kolejny niski sezon. Długo myśleliśmy z mężem o wyjeździe "na własną rękę". Obstawialiśmy Maltę, Cypr, Sycylię. Po podliczeniu kosztów wyszło niewiele mniej od tego, co oferowali nam w biurze podróży. Moim zdaniem głównym problemem są teraz koszty biletów lotniczych. Na pierwszy rzut oka ceny bardzo kuszą. Umówmy się jednak - ciężko polecieć na tydzień np. do Włoch tylko i wyłącznie z małym plecakiem. Zestawiliśmy zatem wszystkie fakty i wyszło nam, że kupujemy gotowy pakiet u jednego z touroperatorów (spokojna głowa, ubezpieczenie, przerzucenie możliwych komplikacji na barki biura, itp.). Polecieliśmy zatem na wakacje ''all". W naszym wydaniu wygląda to jednak niestandardowo. Z jednej strony lubię komfort i z cała stanowczością się do tego przyznaję. W miarę możliwości wybieram hotele od 4*. Ważne jest dla mnie to, że po całym dniu wrażeń mogę odpocząć i zjeść kolację, którą sama sobie nałożę. Z drugiej strony za każdym razem staram się wykorzystać wyjazd do maksimum. Zwiedzam ile się da, pytam, obserwuję, próbuję nowych smaków, rozmawiam z mieszkańcami. Mój przepis na konsolidację odrobiny luksusu z pełną przygód i niedogodności wyprawą.  

Od zakupu do wyjazdu mieliśmy dokładnie tydzień. Tylko albo aż. Biorąc pod uwagę inne obowiązki, dla nas było to "tylko". Zdążyłam zakupić używany przewodnik na Allegro, przeczytać broszurę, którą użyczyli nam w biurze podróży oraz przejrzeć kilka blogów. Czułam jednak, że coraz mniej rozumiem. Wszystko przez to, że Cypr podzielony jest na dwie części. Południe jest greckie, północ turecka. Oprócz tego zlokalizowane są również bazy Brytyjczyków. Wprowadza to pewien galimatias. Postaram się wyjaśnić pewne różnice wynikające z tego podziału. 

 

Cypr Południowy

Ponoć bogatszy, z dużymi miastami, takimi jak: Pafos, Larnaka, Limassol. W tej części odnajdziemy bazy UK; na mapie widnieją jako terytorium tego państwa (o wstępie raczej nie ma co marzyć).

Tutaj bardziej wypoczniemy. Turystów jakby więcej, kurortów też. Spotkamy bardzo przyjaźnie nastawionych mieszkańców pochodzenia greckiego. Wiele się nasłuchałam i naczytałam, jak to nie informować mieszkańców tej części o zamiarze udania się na północ. Byłam również przekonana o tym, że wypożyczonym w części południowej autem nie dostaniemy się do tureckiej strony. Dopytałam jednak przemiłego pana w wypożyczalni, który poinformował nas, że nie będzie z tym najmniejszego problemu. Podarował nam także mapę, na której zaznaczył kilka godnych uwagi miejsc (w tym również miejscowości na północnej części wyspy). 

Tutaj był nasz pierwszy raz, czyli pierwsze wakacje, na których wypożyczyliśmy samochód zamiast skutera. Mieszkaliśmy w miejscowości Protaras. Wypożyczenie auta w hotelu wiązało się z pozostawieniem depozytu w kwocie (o la Boga) 500 euro. Wyszliśmy zatem "na miasto" poszukać bardziej przystępnej dla nas opcji. Niecały kilometr w stronę centrum odnaleźliśmy wypożyczalnię. Weszliśmy i po 10 minutach dograliśmy wszystko. Jak się szczęśliwie okazało, bez żadnych dodatkowych opłat za 5 dni zapłaciliśmy 170 euro (przy maks dwóch kierowcach - kolejni za dopłatą). Skuterów pan nie miał (całe szczęście). Tym razem ten środek transportu nie zdałby egzaminu (zbyt duże odległości do pokonania oraz silny wiatr, który był z nami obecny przez pierwsze dwa dni pobytu). Wypożyczalnie skuterów, rowerów oraz buggy były ale w Ayia Napa, czyli 10 km od naszego hotelu. Gdybyśmy zdecydowali się jednak na skuter zaoszczędzilibyśmy ok. 100 euro. Różnica spora, jednak uważam, że na Cyprze auto jest bardziej odpowiednie. I tutaj mała uwaga - poruszamy się po lewej stronie :). 

Jeżeli ktoś lubi korzystać z taksówek, można przejechać się takimi pojazdami. Szczerze pierwszy raz w życiu widziałam samochód, który po jednej stronie ma aż troje drzwi :D 

 


Cypr Północny

Granicę przekraczaliśmy na drodze prowadzącej do Famagusty. Był dzień powszedni więc kolejek raczej brak. Przy przejściu granicznym musieliśmy jedynie wykupić coś w rodzaju ubezpieczenia samochodowego (koszt 20 euro na 3 dni z zaznaczeniem kto może kierować pojazd; dodatkowy kierowca to dodatkowa opłata - w tym wypadku 5 euro). I tak oto coś, co jeszcze przed wyjazdem wydawało się niemożliwe, właśnie zaczynało się wydarzać. Pierwsze wrażenie to ponury obraz zniszczonych, opustoszałych domów oraz powtarzających się tabliczek "wstęp wzbroniony, zakaz filmowania, fotografowania". Nie zrobiłam zatem dokumentacji tych obiektów. Mimo, iż wojsko tureckie (miałam okazję się o tym przekonać - zachęcam do czytania kolejnych postów o Cyprze) wydaje się być bardzo wyrozumiałe i życzliwe dla turystów, służbom mundurowym nigdy nie wchodzę w drogę. Pisałam kiedyś o tym, że będąc w Meksyku w kościele św. Jana Chrzciciela w San Juan Chamula za zrobienie zdjęcia można pożegnać się z aparatem fotograficznym, a za przewożenie alkoholu przez granicę omańską wpaść w sidła tamtejszego więzienia (na ile - to arbitralna decyzja celnika). Zawsze staram się być zatem ostrożna i pamiętać o tym, że jestem gościem i muszę respektować prawo, które zostało ustanowione.

Wypożyczone po południowej stronie samochody mają tablice rejestracyjne w kolorze czerwonym (tło, litery są czarne). Na tablice składają się 3 litery oraz 3 cyfry (najczęściej). Widnieje również oznaczenie państwa CY oraz europasek (niebieski pas, na którym jest flaga UE). Wjeżdżając na część północną, która nie jest uznawana przez większość państw europejskich, zobaczymy trochę inne tablice, a mianowicie: 

Nie znajdziemy ani oznaczenia państwa, ani tym bardziej symbolu Unii Europejskiej.

Czy to część północna, czy południowa warto trzymać się ograniczeń prędkości, które widnieją na znakach. Bardziej liberalne jest południe. Na północy jest znacznie więcej fotoradarów. Jeżeli któryś z nich nas złapie, musimy uiścić opłatę. Bez tego nie wypuszczą nas celnicy. Przed każdym skrzyżowaniem mamy znaki ograniczenia prędkości do 30 km/h. Nasza trasa, która normalnie wyniosłaby godzinę, wydłużyła się prawie do dwóch godzin. 


"Bo im dalej, tym lepiej" P.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Heca na granicy

Jak się ubrać do meczetu - z cyklu zakutani po uszy

Skoki śmierci