Heca na granicy

Podróżowanie to przekraczanie granic. Zawsze w przenośni, a czasem i dosłownie. Co granica to inne zwyczaje i przepisy. Zdecydowanie najbardziej dziwaczna i zarazem stresująca sytuacja spotkała mnie podczas przekraczania granicy omańsko - emirackiej. Ale wszystko po kolei. 

Zacznijmy od tego, że przed wylotem bardzo żywo i intensywnie interesowałam się przepisami panującymi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Wiedziałam o tym, że pewne leki nie są tam mile widziane. Czytałam wiele wpisów na innych blogach, forach. Dostałam się nawet na stronę, na której są wypisane wszystkie substancje zakazane w tym państwie. A chodzi głównie o silne leki przeciwbólowe (z kodeiną) oraz leki psychotropowe. Dziś już wiem, że lek "Ketonal" raczej celnikom by się nie spodobał. Co do innych leków pewności nie mam. Wzięłam wszystko co było mi niezbędne (a więc: leki przeciwbólowe typu "Ibuprom", leki przeciwgorączkowe, opatrunki, aerozol na katar, tabletki do ssania przy bólu gardła, medykamenty pomoce przy kłopotach żołądkowych, tabletki antykoncepcyjne, itd.). Wyszłam z założenia, że jeśli mi wyrzucą - trudno. Będę musiała obejść się bez lub kupię coś na miejscu. Po wylądowaniu w Dubaju (dokładnie na lotnisku Al Maktoum) nikt nie zainteresował się tym, co ze sobą przywiozłam. Był środek nocy. Stanęłam dosyć zmęczona ale jeszcze bardziej zszokowana. "Jak to, nikt nie przyjdzie przeszukać mi bagaży?" - stałam przez chwilę z taką myślą. W końcu niezaczepiana przez nikogo wyszłam z hali przylotów, a cała grupa współtowarzyszy podroży razem za mną. Odetchnęłam z ulgą - podejrzewam, że dla nikogo na początkowym etapie podroży bałagan w starannie poukładanych ubraniach i kosmetyczkach nie jest rzeczą pożądaną. Stwierdziłam, że skoro przyleciałam niezauważona przez służby celne, moje medykamenty mogą spokojnie czekać na gorsze czasy - czasy kataru związanego z klimatyzacją. 
Nic bardziej mylnego, czekała mnie jeszcze granica emiracko - omańska oraz omańsko - emiracka...

Granica ZEA - Oman 

Wjeżdżając do Omanu pierwszą podstawową rzeczą jest opróżnienie butelek z trunkami. Każdy ma już na to swój własny sposób ;). W Omanie obowiązuje bowiem zakaz wwozu alkoholu. Zakaz jest bezwzględny. To, czy zostanie to w jakiś sposób sprawdzone zależy od: pogody? dnia? ale zapewne od "widzimisię" danego celnika. Nam akurat nikt nie weryfikował zawartości walizek. Co by się stało gdyby znaleźli trunki z serii rozweselających? Arbitralna decyzja służb celnych - upomnienie, kara pieniężna albo więzienie. Poza tym granica omańska jest bardzo przyjemna. Tak zresztą jak i cały niezwykły Oman. I oczywiście na koniec najważniejsze czyli wizy - bez nich nie wjedziemy tak samo jak i z alkoholem. Procedurę wizową zostawiłam specjalistom od moich wakacji. Po informacje jak ją zdobyć odsyłam tutaj: https://www.gov.pl/web/dyplomacja/oman

Granica Oman - ZEA

Powrotny wjazd do Zjednoczonych Emiratów Arabskich podzielić trzeba na 3 etapy.
Pierwszym jest wyjazd z Omanu. Tutaj problemów brak. Kończy się na sprawdzeniu paszportu i wbiciu pieczątki. Pieczątka ważna sprawa - trzeba pilnować, żeby się na pewno znalazła w naszym paszporcie gdyż bez niej nie wjedziemy do ZEA. 
Drugi etap podróży do stanowisk celnych trwał dosyć długo, gdyż jak się okazało stanowiska emirackich służb są oddalone kilka dobrych minut drogi autokarem. Swoją drogą nie znalazłam odpowiedzi czyje tereny mijałam. Czy to już Emiraty czy może dalej Oman? Po dotarciu na miejsce scenariusz był bardzo podobny jak przy pierwszym etapie: paszport, uśmiech i pieczątka. Koniec - wsiadamy i jedziemy do odprawy bagażowej. 
Trzeci etap przekraczania granicy: 
Właściwie to powinnam zaczął od tego już na samym początku - będzie nas pewno kusić żeby zrobić jakieś zdjęcia bo będziemy znudzeni oczekiwaniem na przybycie służb lub też coś nas zaciekawi. Stanowczo i zdecydowanie odradzam. Skończy się jak w przypadku inżyniera z Krakowa o którym pisałam w poście "Prawdziwe oblicze Dubaju - część druga". Mimo, że na każdym kroku są znaki o tym przypominające należy się mocno pilnować. Chwila rozkojarzenia wystarczy. 
Była godzinia 14.00 czasu emirackiego. Razem z naszymi omańskimi misiami (przewodnikiem i kierowcą) podjechaliśmy pod kontrolę bagażu. Czekamy. Po chwili wszedł celnik i powiedział, że wychodzą wszyscy mężczyźni razem ze swoim całym dobytkiem podróżnym. Zaraz za nim weszła młoda, drobna celniczka. Wskazała kobiety, które miały zostać przeszukane (chociaż słowo "przeszukane" nie brzmi najlepiej, trudno je zastąpić czymś innym). Wśród nich oczywiście ja. Wzięłam walizkę i pomaszerowałam do wskazanego budynku. Celniczka pokazała palcem na pokój, do którego miałam się udać. Weszła razem ze mną i zamknęła za sobą drzwi na klucz. Trochę się wystraszyłam, w końcu nigdy nie wiadomo co człowieka spotka w podróży. Kazała otworzyć bagaże. I w tym momencie padło pytanie klucz - "Czy ma pani jakieś lekarstwa?". "Nie mam nic" - odpowiedziałam zgodnie z prawdą (co się stało z "Ibupromem", lekami antykoncepcyjnymi, itd. - niech zostanie małą, niepublikowaną tajemnicą). Celniczka pobieżnie przeszukała mój bagaż i podziękowała. Tak się działo jeszcze z kilkoma paniami za mną. Ostatnia została zaproszona już raczej na pogawędkę. Dowiedziała się coś niecoś o naszej celnicze, która okazała się niezbyt szczęśliwą rozwódką po aranżowanym małżeństwie. Każdy w końcu jest człowiekiem. Nawet taki celnik, ot co! ;) 

Co prawda to jeszcze nie jest ta strona, która znalazłam przed wyjazdem ale tutaj też można sprawdzić czego sobie u siebie nie życzą: https://dubaiofw.com/banned-medicines-in-uae/

"Bo im dalej, tym lepiej" P.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żaba szklana i spółka

Symi w rytmie siga-siga!