Bo Formentor to nie tylko samochód!

Zagłębiając temat hiszpańskich marek samochodowych można dojść do pewnej konkluzji. Otóż Seat wypuścił na rynek modele takie jak: Ibiza, Alhambra, Ateca, Arona, itp. Nazwy te inspirowane są atrakcjami, dziedzictwem Hiszpanii. Ibiza - wyspa wchodząca w skład Balearów, Alhambra zaś to niezwykłej klasy zabytek w Andaluzji (Grenada), Ateca - gmina w prowincji Saragossa, natomiast Arona to miasteczko na Teneryfie. Podobnie postąpiła hiszpańska marka Cupra, która swą nazwę zawdzięcza urokliwej miejscowości w Katalonii. W 2020r. Cupra zaprezentowała model Formentor. Według producenta samochód ma "odzwierciedlać czar tego miejsca".

Cap de Formentor to przylądek na Majorce, najdalej wysunięty na północ punkt na wyspie. Przylądek to zakończenie 20-sto kilometrowego półwyspu, który jest przedłużeniem pasma górskiego Serra de Tramuntana. Po drodze spotkać można kilka punktów widokowych, m.in. Es Colomer. Przy parkingu usytuowano drogowskaz, który wskazuje nam trasę na kolejny punkt - Talaia d’Albercutx. Przejażdżka zajmie nam ok. 10 min. Na miejscu zobaczymy okrągłą wieżę, skąd kiedyś wypatrywano piratów. 

 

Mirador de Es Colomer

Talaia d’Albercutx

Wieża z której wypatrywano piratów

Na samym krańcu półwyspu znajduje się jedno z najbardziej pocztówkowych i zarazem pożądanych odwiedzenia miejsc - latarnia widokowa z 1863r. (Far de Formentor). Swoją rolę pełni do dzisiaj, ponoć jej światło widać z odległości nawet kilkudziesięciu kilometrów. Na parterze latarni działa niewielka restauracja. 

Chcąc udać się na przylądek, a przede wszystkim dojechać do latarni, trzeba zapoznać się z kilkoma faktami. Przede wszystkim końcowa trasa (ok. 8 km) jest dosyć wąska. Przejeżdża się także przez niewielki tunel wykuty w skałach. Przez całą drogę towarzyszyć nam będę górskie kozy, które są przecież u siebie i kompletnie nie zwracają uwagi na pojazdy kładąc się na środku jezdni. 

Od kilku lat władze regulują ruch właśnie na końcowej trasie (tuż przy zjeździe na plażę w miejscowości Formentor). Ograniczenia obowiązują od początku czerwca do końca września, codziennie od 10.00 do 22.30. Czytając taką informację na jednej ze stron internetowych uznałam, że ruch jest tam w jakiś sposób kontrolowany. Na miejscu okazało się jednak, że w tych godzinach końcowy odcinek trasy jest całkowicie zamknięty. Wjadą rowerzyści i wejdą piesi. Na tym koniec. Jest szlaban, pan pilnuje ruchu. Niektórzy twierdzili, że nie ma wydanej jednoznacznej decyzji odnośnie nakładania mandatów za złamanie zakazu. Nikt nie był jednak chętny aby to sprawdzić na własnej skórze. Za pierwszym podejściem musieliśmy więc odjechać z kwitkiem. Co prawdą obok działa parking, jednakże byłby to dla nas zbyt długi spacer, zwłaszcza przy panujących tam w południe temperaturach. Postanowiliśmy wrócić rano dnia następnego. Z hotelu mieliśmy ponad 100 km, czyli jakieś 2 godziny drogi. Wyjechaliśmy po godzinie 6.00. Przy szlabanie byliśmy w okolicach 8.00. Poczułam ulgę kiedy zobaczyłam, że faktycznie jest otwarty. O tak wczesnej porze, jak na imprezową wyspę przystało, ruch jest raczej znikomy. Spotkaliśmy może 4 samochody i kilkunastu rowerzystów. Jednakże w godzinach późniejszych chętnych mogło nie brakować. Gdyby nie wprowadzone ograniczenia panowałby chaos. Droga jak już wspomniałam była wąska. Przy samej latarni znajdował się malutki plac, na którym mogło zaparkować 5-7 samochodów. W takich warunkach o korki i blokowanie jezdni nie byłoby trudno. Rano było natomiast bardzo spokojnie, kameralnie i klimatycznie! 

 


 

 

"Bo im dalej, tym lepiej" P.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Heca na granicy

Żaba szklana i spółka

Symi w rytmie siga-siga!