Królowa Balearów - Majorka

A jakże ''dziwna'' to wyspa. Wybierając się tam oczekuj nieoczekiwanego.

Pierwszą rzeczą, która mnie zawsze zaciekawia jest nazwa wyspy lub archipelagu, w którego skład ona wchodzi. Jak udało mi się ustalić Baleary to nazwa przejęta po Fenicjanach, którzy uznali, że mieszkańcy świetnie radzą sobie z procami. Tak więc "Baleary" oznacza po prostu ''procarze''. 

Majorka jest największa z wysp wchodzących w skład archipelagu. Z tych najbardziej znanych wymienić należy przede wszystkim Minorkę oraz Ibizę. Wyspy należą oczywiście do Hiszpanii.  

 

Cala d'Or okolice hotelu Palia Dolce Farniente

 

Tłumy, których brak

Dlaczego nazwałam tę wyspę "dziwną"? Gdyż wszystko mnie w niej zaskoczyło. Mój pobyt przypadł na ostatni tydzień czerwca. Sezon już trwał w najlepsze. Podczas lądowania zauważyłam, że usytuowane na obrzeżach stolicy (Palma de Mallorca) lotnisko jest ogromne. Zarówno wielkość budynku, w którym znajduje się kilkadziesiąt stoisk odpraw oraz bramek wejściowych do samolotu, jak i mnogość sklepów w strefie wolnocłowej zaskakuje. Możemy nawet zrobić zakupy odzieżowe w sklepie "Mango". 

Samoloty lądują i startują jeden po drugim, w odstępach kilku minut. Doskonale jest to widoczne kiedy podróżuje się autostradą wzdłuż lotniska. Jak na stosunkowo niewielką wyspę jest to dosyć intrygujące. Spodziewałam się więc szalonych tłumów na całej wyspie. Było wręcz odwrotnie. Miejsce wypoczynku wybraliśmy bez większych preferencji. Szybko okazało się, że dla nas był to strzał w dziesiątkę. Miejscowość Cala d'Or, około 60 km od stolicy. W hotelu pełno gości, na ulicach pusto. I tak przez tydzień również w pozostałej części wyspy. Czułam się jak na jednej dużej wiosce. Jedynie w stolicy turystów było więcej. Wyczytałam, że bilety do najsłynniejszej atrakcji - katedrze w Palmie, najlepiej kupować z wyprzedzeniem celem uniknięcia stania w długich kolejkach. Po przyjeździe okazało się, że przy kasach było pusto. W środku kilka zorganizowanych grup zwiedzających plus pozostali, którzy wchodzili na własną rękę. Przy kolejnych atrakcjach także nie było tłoczno.

Cala d'Or

Cala d'Or zwane jest także "małą Ibizą", gdyż swój urok zawdzięcza pochodzącemu z Ibizy artyście, który przybył w tamte rejony w roku 1930. Od tamtej pory zaczęły powstawać małe, białe domki z elementami drewna. Do dnia dzisiejszego miasto zachowało świetność. Obecnie nowo powstające budynki nie mogą przekroczyć wysokości dwóch pięter. Ich bryła to zazwyczaj sześcian. Budowa hoteli także jest regulowana przepisami. Wszystko, aby zachować tą niezwykłą magię sprzed prawie 100 lat.  

 

Hotel Palia Dolce Farniente, Cala d'Or

 

Rowerzyści i elegancja

Przez tydzień nakręciliśmy ponad 1000 km skuterem. Mijaliśmy głównie rowerzystów. Jeżeli miałabym ocenić to była to najliczniejsza grupa, która właśnie w ten sposób zwiedzała wyspę. Nie byli oni jednak rowerzystami rekreacyjnymi. Profesjonalny sprzęt, ubranie oraz wiele innych przebytych wycieczek - to ich cechowało. Samochody oraz inni "skuterzyści" mijali nas raczej sporadycznie.

Co jeszcze mnie zaskoczyło? Porządek i elegancja jaka tam panuje. Majorka zdecydowanie różni się od najbardziej nam (Polakom) znanych wysp greckich. Nie widać także miejscowych, którzy w kawiarniach popijaliby pachnącą kawę. Po prostu jest tam inaczej niż w Grecji, czy na Maderze, co najlepiej ocenić podczas swojego pobytu. 

Słona woda

Spodziewać należy się również słonej wody, która leci z kranu. Czasem zwykłe mycie zębów było wyzwaniem. Przynosiliśmy więc wodę z dystrybutorów znajdujących się w hotelowej restauracji oraz przy barach. Ten napój do najlepszych także nie należał. Sporo chloru oraz innych dodatków spowodowało, że zaczęliśmy stosować przywieziony z Polski "Plusssz". Czasem dolewaliśmy odrobinę innych, słodkich napojów, które miały zneutralizować smak. 

Ceny

Ostatnim zaskoczeniem był podatek turystyczny. Na Majorce płacimy go za osobę, nie za pokój. Trzeba się więc przygotować na wydatek około 30 euro (2 os./tydzień). Oczywiście w zależności od hotelu (w tych 4* i 5* koszt będzie większy). W hotelu płatne było także wypożyczenie ręczników plażowych (6 euro za ręcznik). Należało uiścić także depozyt w kwocie 10 euro. W pobliskich sklepikach pamiątkowe ręczniki plażowe można było kupić już za 4 euro. Decydując się na zakup 3 sztuk, cena za taki komplet wynosiła 10 euro. Do drogich nie należały też wyroby ceramiczne ani magnesy, za które w Cala d'Or płaciliśmy ok. 1,5 euro/magnes. Ceny pamiątek były więc raczej atrakcyjne. Do drogich należało za to wypożyczenie skuterów. Za pięć dni jazdy bez limitu kilometrów wraz z podstawowym ubezpieczeniem zapłaciliśmy 250 euro! Ceny dyktowane były praktycznie brakiem konkurencji w regionie (w Cala d'Or było jedynie kilka wypożyczalni). W Palmie koszt wypożyczenia skutera mógł być niższy nawet o 100 euro! Droższe nieco były natomiast pamiątki. Ot takie niespodzianki cenowe fundowała nam wyspa.  

 

"Bo im dalej, tym lepiej" P.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Heca na granicy

Żaba szklana i spółka

Symi w rytmie siga-siga!